Wojewódzkie Obchody Dnia Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej w Szarajówce

12 lipca w Szarajówce (powiat biłgorajski, gm. Łukowa) odbyły się wojewódzkie obchody Dnia Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej. Samorząd Województwa Lubelskiego – organizatora wydarzenia – reprezentowali Marszałek Województwa Lubelskiego Jarosław Stawiarski, Przewodniczący Sejmiku Województwa Lubelskiego Jerzy Szwaj, Wicemarszałek Województwa Lubelskiego Michał Mulawa. Uroczystości zgromadziły wielu przedstawicieli rządu, parlamentu, samorządu, służb mundurowych, związków kombatanckich oraz mieszkańców Szarajówki i okolicznych miejscowości. Obchody objęte zostały Patronatem Narodowym Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeja Dudy w Stulecie Odzyskania Niepodległości.

Obchody rozpoczęła msza św. w kościele pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Chmielku w intencji pomordowanych i zmarłych w wyniku działań wojennych, której przewodniczył bp. Mariusz Leszczyński – biskup pomocniczy diecezji zamojsko-lubaczowskiej. Po mszy krótką część patriotyczno-artystyczną zaprezentowała młodzież ze Szkoły Podstawowej w Chmielku. Następnie uroczystości przeniosły się pod pomnik Ofiar Pacyfikacji Wsi w Szarajówce. Pod pomnikiem zebrały się liczne poczty sztandarowe oraz zaproszeni goście i mieszkańcy wsi oraz okolicznych terenów. Swoją obecnością obchody uświetniła Kompania Honorowa pod dowództwem por. Mateusza Wojtana, wystawiona przez 3. Zamojski Batalion Zmechanizowany.

Po odegraniu hymnu narodowego przez Orkiestrę Wojskową z Lublina, zebranych gości powitał gospodarz miejsca, Wójt Gminy Łukowa Stanisław Kozyra. Następnie, w imieniu Kombatantów obecnych na uroczystości, głos zabrał mjr. Bogdan Walas – Prezes Zarządu Oddziału Wojewódzkiego w Lublinie Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Kraju, Przewodniczącego Wojewódzkiej Rady Kombatanckiej w Lublinie. Przemówienie majora zostało przyjęte brawami. Jakub Buczko odczytał wspomnienia swojego pradziadka, Władysława Wierzbowskiego, jednego z ocalonych spalenia żywcem mieszkańców wsi Szarajówka:

„W naszej wiosce mieszkało 20 rodzin, 6-ciu gospodarzy miało po 18 morgów ziemi, dziewięciu po 6 a trzech po 3 morgi a pozostali nie mieli nic, byli oni fornalami ziemi w folwarku, gdzie ówczesnym Dziedzicem był Żyd.

 Jak miałem 14 lat też chodziłem tam na zarobek przy omłotach, nadawałem snopy do maszyny. Za dniówkę dostawałem 60 groszy, kiedy czapka na targu w Tarnogrodzie kosztowała 1 zł 10 groszy, musiałem na nią pracować dwa dni.

W każdej rodzinie było po kilkoro dzieci, więc chodziły po służbach u bogatych gospodarzy. Nas było sześcioro – 4 siostry, brat i ja. Do szkoły chodziliśmy do Chmielka a do Kościoła do Łukowej.

Nadszedł czas okupacji, Niemcy zajęli nasz kraj, rozbrajali nasze wojsko biorąc do niewoli. Pędzili przez las- Parszywiec, niektórym udawało się zbiec. Jako, że my mieszkaliśmy jako pierwsi od strony lasu więc przychodzili, prosili o jedzenie, mama co drugi dzień piekła chleb a zdarzało się, że w nocy doiła krowy, bo nie miała co dać im do jedzenia. Żołnierze posilali się i szli dalej, dokąd nie wiedzieliśmy. Gorzej zaczęło się dziać po napadzie Niemców na Rosjan. Organizowały się bandy uciekinierów, przykro wyznać, ale wśród Polaków były też „czarne owce” które dołączały do nich- napadali, rabowali ubogie majątki gospodarzy naszej wsi. U nas jednej nocy zabrali konie i żyto naszykowane do zasiewu. Niemcy przy pomocy szpiegów, konkretnie ludzi z Tarnogrodu dowiedzieli się, że banda ma jakieś powiązania z Szarajówką.

Dnia 1 grudnia 1942r. okrążyli wieś i kolonię, spędzili wszystkich mężczyzn w jedno miejsce we wsi a sami zrobili rewizję w zabudowaniach (omijając dwóch gospodarzy), ale nic nie znaleźli. Pomimo to ustawili nas w dwójki, starszych osobno, młodszych osobno. Oficer niemiecki mówił; tłumacz przetłumaczył „współpracujecie z bandą za to aresztujemy tych dziesięciu młodych ludzi, jeżeli nie przestaniecie, przyjedziemy, wybijemy i spalimy was wszystkich” – wśród tych młodych do aresztowania byłam i Ja.

Pobyt w obozie był straszny, wprost nie do opisania, aż dziw, że istota ludzka może tyle przeżyć. Byliśmy bici, zimą gnali nas do pracy przy kanalizacji, chodnikach, kopcach. Dostawaliśmy 1 Cheb na 8 osób, pół litra zupy z brukwi i pół litra kawy na cały dzień. W obozie straciłem słuch. Obóz przeżyło nas trzech, sześciu umarło. Jak nas zwolnili miałem niespełna 23 lata byłem cieniem człowieka, odmrożone nogi, zatruty cały organizm, częściowo głuchy. Do domu wróciłem w marcu 1943r. Dzięki pomocy rodziców i lekarza Pojaska z Biłgoraja powoli dochodziłem do zdrowia.

Nadszedł dzień 18 maja 1943 roku, wczesnym rankiem do izby wbiegł przerażony tata i krzyczał „Niemcy okrążyli wieś z trzech stron jedynie od strony Chmielka nie było jeszcze obstawienia, bo jak się później okazało, jedna z grup SS się spóźniła. Jednak w parę minut Niemcy dojechali i gęsto obsadzili lukę w kordonie. Gdy usłyszałem, że znowu Niemcy, wystraszony pobiegłem aż do trzeciego sąsiada, gdzie było widać drogę do Chmielka. Sąsiad Podsada jak mnie zobaczył krzyczał „Władek stój za stodołą stoją Niemcy” a ja mu na to „Niech się dzieje Wola Boża, ale żywy im się nie dam”, wtedy Podsada mówi „pod stodołę weszli moi dwaj synowie, jeszcze się zmieścisz, uciekaj!” Chwilę się zawahałem, ale coś mnie tknęło,  wlazłem też i ja. Przez szparę tej kryjówki widzieliśmy, jak wyprowadzają rodzinę Podsadów. Słyszeliśmy pojedyncze strzały, krzyki, lamenty naszych. Przez szpary w stodole obserwowaliśmy; we wsi zapanował ruch i popłoch. Niemcy rozdzielili się na mniejsze grupy i zaczęli spędzać siłą wszystkich mieszkańców bez różnicy płci i wieku na plac naprzeciwko domostwa gospodarza Soniaka. Z kobietami i dziećmi obchodzono się na razie stosunkowo łagodnie, natomiast mężczyzn bito w okrutny sposób i goniono po całej wsi krzycząc: „Oddajcie broń bandyci” szczególnie dotkliwie pobito pięćdziesięcioletniego Teodora Paczwę.

Nagle do wnętrza stodoły, pod którą leżeliśmy wszedł Niemiec i raz przy razie kłuł bagnetem w podłogę. Słyszeliśmy bicie naszych serc, ale Opatrzność Boża czuwała nad nami i nie trafił w żadnego z nas.  Ten stan naprężenia trwał do godziny 12 w południe. W międzyczasie SS-owcy spędzili wszystek inwentarz z łąk i pola oraz obór, a następnie zrabowali doszczętnie cały dobytek wszystkich mieszkańców Szarajówki, ładując go na furmanki. Tymczasem na placu, gdzie były same kobiety, dzieci i starcy zapanowała nieopisana panika. Jedni płakali, inni się śmiali, jeszcze inni stali nieruchomo lub się modlili. Przeczuwano jakieś straszne nieszczęście. O godz. 12 główny komendant rozkazał wszystkich z placu wpędzić do zabudowań gospodarzy: Macieja Mołdy, Józefa Klechy i Stanisława Krzeszowca. Szczególnie do stajni Mołdy wpędzono dużą ilość osób, przeważnie kobiety i dzieci. SS-owcy bardzo szybko i sprawnie pozamykali wszystkie otwory i drzwi, podpierając je belkami oraz obłożyli budynki słomą.

Po chwili poczuliśmy zapach benzyny. Usłyszeliśmy straszne krzyki, wołanie, płacz, jęki, któryś z nas szepnął – nasi żywcem się palą.

W pewnym momencie z palącej się stodoły Anastazja Paczwa próbowała ucieczki, cudem chyba odwalając podparty otwór, lecz na zewnątrz dosięgła ją kula. W niecałe dwie godziny wieś stanęła w płomieniach. Niektóre domy pokryte dachówką jak np. Soniaka, Kuszki nie chciały się palić, Niemcy wówczas nosili do wnętrza słomę, lali benzynę i zapalali. Wkrótce ucichły jęki, krzyki i wołanie o pomoc palonych żywcem kobiet i dzieci, wokoło rozlegał się jedynie trzask ognia i poczułem swąd ludzkich ciał, bardzo dobrze mi znany z obozu na Majdanku.

Około godz. 13 zerwał się silny wiatr przechodząc chwilami w chmurę. Utrudniał „pracę” SS-owcom, gdyż wiał od zachodu na wschód, a wieś leżała z południa na północ tak, iż zamiast rozniecać pożar, lokalizował go. To sprawiło, że Niemcy byli zmuszeni do podpalania każdego budynku z osobna.  Zapaliła się także stodoła, pod którą się ukryliśmy, zaczął dławić nas dym, wyczołgaliśmy się. Obok rosło żyto, wysokie, wykłoszone, na szczęście Niemcy rozstąpili się, bo dym szczypał ich w oczy a my leżeliśmy w bezruchu.

Po jakichś czterech godzinach zawarczały motory – Niemcy odjechali- po wsi Szarajówka zostały zgliszcza. Żywcem spłonęło 27 rodzin –łącznie 58 osób – mężczyzn, kobiet i dzieci.  My trzej leżeliśmy jak sparaliżowani aż przybiegli ludzie z Chmielka i nas odnaleźli. Z mojej rodziny spaleni zostali rodzice i najmłodsza siostra, ocalał brat, który w tym czasie pasł krowy pod wsią Różaniec a siostry były u stryja Macieja w Chmielku. Trauma została mi na całe życie, ale każdego dnia dziękuję Bogu, że żyję.

Pochowaliśmy zwęglone ciała w jednym grobie. Za jakiś czas plac cmentarzyka został ogrodzony, postawili pomnik i krzyże z nazwiskami. Rodziny spalonych zabiegały, aby corocznie w rocznicę mordu przy cmentarzu była odprawiana msza święta.”

Okolicznościowe listy wysłali także: Prezes Rady Ministrów, Premier Mateusz Morawiecki (odczytany przez Wojewodę Lubelskiego Lecha Sprawkę), Wicepremier, Minister Aktywów Państwowych Jacek Sasin (odczytany przez Marszałka Województwa Lubelskiego Jarosława Stawiarskiego), Minister Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek (odczytany przez Posła na Sejm RP Sławomira Zawiślaka). W imieniu obecnych parlamentarzystów ziemi lubelskiej, głos zabrała Poseł na Sejm RP Beata Strzałka. Słowo do zebranych zabrał także Starosta Powiatu Biłgorajskiego Andrzej Szarlip. Po okolicznościowych wystąpieniach Apel Pamięci odczytał porucznik Szymon Głazowski.

Po salwie honorowej nastąpiła ceremonia złożenia kwiatów i zniczy przy pomniku Ofiar Pacyfikacji Wsi w Szarajówce.

___________________

18 maja 1943 roku Szarajówka (wieś w powiecie biłgorajskim) została spacyfikowana przez niemiecką żandarmerię wspieraną przez członków ukraińskiej policji pomocniczej z Biłgoraja i Tarnogrodu. Początkowo wszystkich mieszkańców spędzono na główny plac wiejski, gdzie mężczyzn poddano brutalnym przesłuchaniom, usiłując zdobyć informacje nt. działalności partyzantów. Po kilku godzinach całą ludność wpędzono do kilku zabudowań, które następnie podpalono. Spłonęło żywcem 58 osób, w tym kobiety i dzieci.

Jak podaje Instytut Pamięci Narodowej: W czasie II wojny światowej Niemcy spacyfikowali ponad 800 polskich wsi. Ich mieszkańców rozstrzeliwano, wywożono do obozów koncentracyjnych i na przymusowe roboty do III Rzeszy, a dobytek rabowano i niszczono, paląc gospodarstwa i całe wsie. Wschodnie ziemie Polski poddano brutalnej sowietyzacji, a znaczna część ludności polskiej została deportowana na Daleki Wschód ZSRS. Mimo kontroli, nacisków i terroru polskie społeczności wiejskie nie wyparły się swej tożsamości narodowej i nie porzuciły myśli o walce o wolną ojczyznę. Za nieugiętą postawę polska wieś zapłaciła wysoką cenę. Symbolem walki i męczeństwa społeczności polskich wsi jest Michniów, który za pomoc niesioną partyzantom został spalony, a jego mieszkańcy w okrutny sposób wymordowani 12 i 13 lipca 1943 r. Najmłodsza ofiara pacyfikacji, Stefanek Dąbrowa, miał zaledwie osiem dni.

galeriaGALERIA

[ngg src=”galleries” ids=”876″ display=”basic_thumbnail”]